Samotność nie zawsze jest wyborem

OPUBLIKOWANO: 20 lutego 2021

Myśląc o Seniorach nie zastanawiamy się  z reguły,  że oni też kiedyś byli młodzi, mieli rodzinę, przyjaciół, wychodzili na spotkania towarzyskie, czy jeździli na wycieczki. Myślimy o nich w taki sposób w jaki ich postrzegamy, zamkniętych w czterech ścianach licząc na najmniejszy kontakt z drugim człowiekiem.

W tłusty czwartek wybraliśmy się do seniorów, którzy mieszkają samotnie i mają prawie lub więcej niż 90 lat. Odwiedziliśmy trzy osoby, Panią Marysię, Halinkę i pana Miecia, pomyśleliśmy, że wizyta z pączkami będzie dobrą okazją by zobaczyć co u nich słychać i chwilę z nimi porozmawiać. Każda z tych osób została sama po śmierci współmałżonka oraz usamodzielnieniu się dzieci, bądź jak w przypadku pana Miecia przedwczesnej śmierci jego syna. Tempo życia i wszechobecny pośpiech młodych ludzi sprawia, że relację nie są takie jak dawniej, gdy w jednym domu mieszkały wielopokoleniowe rodziny. Często dzieci mieszkają kilkadziesiąt km dalej, w innym mieście lub za granicą. Mimo tego osamotnienia Seniorzy przywitali nas z nieudawanym uśmiechem.

Pan Mieczysław, kulturalny staruszek, który mimo swojego wieku, daje sobie świetnie radę. Zawsze gdy go odwiedzaliśmy utykał, chodził o kulki, dopiero podczas tego spotkania powiedział nam, że ma protezę na lewej nodze. Wtedy też powiedział nam, że kilka dni temu poparzył sobie drugą nogę. Wyglądało to strasznie! Ranę widział lekarz, a pielęgniarka zmienia opatrunki. Od Pań pielęgniarek w ośrodku zdrowia dowiedzieliśmy się, że konieczna jest wizyta w szpitalu lub u chirurga, o której pan Mieczysław w ogóle nie chce słyszeć. Próbowaliśmy go namówić, bezskutecznie. Ta historia jednak jeszcze się nie zakończyła, ale opiszemy ją w oddzielnym materiale.

Od Pana Mieczysława pojechaliśmy do Pani Marysi. Pukaliśmy i pukaliśmy, w pewnym momencie zaczęliśmy się dobijać. Wiedzieliśmy, że Pani Marysia jest w domu, wiedzieliśmy też, że ma problem ze słuchem i z poruszaniem, czekaliśmy więc cierpliwie. Po kilku minutach otworzyła. Ubrana w wełnianą grubą czapkę i futro. W pomieszczeniu w którym spędza czas nie było jeszcze napalone, było zimno. Pani Marysia rozpromieniła się na nasz widok, zaczęła opowiadać o swoim zdrowiu, o tym jakie kwiaty i warzywa będzie siała wiosną. O ogórkach, które miała w poprzednim sezonie, które obrodziły jak nigdy wcześniej. ,,Ktoś musiał mi je podbierać bo były takie dorodne” – mówi. Opowiadała szybko, jakby bała się, że podczas tej wizyty nie zdąży nam wszystkiego opowiedzieć. Na koniec poprosiła o dostarczenie kilku lekarstw. Trudno było wyjść z jej domu, w połowie jej zdania. Wiedziała, że jedziemy jeszcze do jednej osoby i z pozdrowieniami zamknęła za nami drzwi.

Pod koniec tego dnia odwiedziliśmy panią Halinkę, którą w Fundacji nazywamy Panią od Aniołów. Jej dom stoi około 100 metrów od drogi, na ścieżce po której szliśmy w śniegu były wydeptane już czyjeś ślady butów. Powiedzieliśmy sobie wtedy głośno, że to dobrze, to znaczy, że ktoś odwiedził dziś Panią od Aniołów. Gdy doszliśmy do domu, zobaczyliśmy jak idzie w naszą stronę, drobna, zgarbiona, zamyślona trzymająca w rękach dwa pełna wiadra drzewa. Podeszliśmy do niej by ją odciążyć, a w zamian zobaczyliśmy jej szczery uśmiech i usłyszeliśmy jej tradycyjne powitanie: ,,o Mój Boże moje Anioły do mnie przyjechały…”.

Sytuacja osoby starszej, samotnej zmienia się gdy w jej życiu pojawia się druga osoba, która chce jej wysłuchać i porozmawiać. Nasi Seniorzy cieszą się gdy ich odwiedzamy. Takim przykładem jest właśnie Pani Halinka, która ma 90 lat. Inne młodsze seniorki mogłyby jej pozazdrościć kondycji. Sama z szopy przyniesie drzewo, jak sama mówi stara się to robić w południe, bo im bliżej wieczora tym zimniej. W kuchni głośno włączone radio, napalone w ,,kominie”, ciepło i przyjemnie, tylko porozmawiać nie ma z kim. Opowiadała o swojej młodości, jak wyjeżdżała na wycieczki, spotykała się ze swoimi rówieśniczkami. Marzy by wiosną pojechać gdzieś na takie spotkanie, żeby napić się herbaty i porozmawiać z innymi, a nawet pośpiewać. Mówiąc to, pani Halinka zaczęła śpiewać starą ludową przyśpiewkę. Trudno było się pożegnać, emanowała ciepłem i pozytywną energią. Wyszliśmy, słysząc za drzwiami jak się modli w intencji Aniołów, które ją dziś odwiedziły, w myślach podziękowaliśmy.

Wszystkie te osoby łączy samotność, brak kontaktów międzyludzkich, oraz to, że więzi rodzinne są teraz dużo słabsze niż były dawniej. Dzieci się wyprowadziły, albo ich zwyczajnie nie ma, współmałżonek nie żyje, nie ma się do kogo odezwać, a telefon milczy. Nasz trójka Seniorów, może jednak liczyć na dobrych ludzi, mają w swoim sąsiedztwie osoby, które przynoszą im gorące obiady, palą w piecu, czy po prostu zaglądają na chwilę, zobaczyć czy wszystko w porządku. Gdy pytaliśmy każdego, czy czegoś potrzebują odpowiadali, że nie, że wszystko mają, trudno jest im zwracać się o pomoc, prosić o cokolwiek. Samotność nie zawsze jest wyborem, watro się rozejrzeć i sprawdzić, czy w swoim otoczeniu jest starszy człowiek, który potrzebuje naszej pomocy.